Dwudniowy wypad do Hamburga
W dniach 15-16.08.2013r. niewielka grupa emerytów z Koła nr 1 SEiRP w Gorzowie Wlkp. ruszyła na północ Niemiec, do Hamburga.
Stare zabytkowe miasto – w większości zniszczone w1943r., obecnie otoczone zostało nowoczesnymi osiedlami wkomponowanymi w obszary leśne, z jeziorem parkowym niemal w samym sercu metropolii. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od najbardziej znanego Chilehaus oraz innych dawnych placówek handlowych. Zwiedziliśmy historyczne centrum Hamburga – Stare i Nowe Miasto, leżące na północnym brzegu Łaby i oddzielone kanałem. Zatrzymaliśmy się na centralnym placu miasta - Rathausmarkt, na którym stoi monumentalny neorenesansowy ratusz, budowla z końca XIXw., powstała głównie z piaskowca. W środku znajduje się ponad 600 pomieszczeń, a na tyłach ratusza rozciąga się Adolphplatz z budynkiem Börse, czyli pierwszej w kraju giełdy, założonej w XVI w.
Spacerując w kierunku portu zatrzymaliśmy się w ruinach Kościóła Głównego św. Mikołaja, który był do drugiej wojny światowej jednym z pięciu kościołów Hamburga. Po wojnie zdecydowano się pozostawić ruiny kościoła (wieżę i resztki prezbiterium jako pamiątkę ofiar wojny), co rzeczywiście robi ogromne wrażenie na zwiedzających. Obraz miasta kształtowany jest przez wieże głównych kościołów, a najbardziej charakterystycznym obiektem w Hamburgu jest z pewnością Kościół św Michała, powstały w połowie XVIIIw., najsłynniejszy barokowy zabytek architektury sakralnej, posiadający największy w Niemczech zegar. Wieża kościoła dominująca nad miastem ma aż 132 m wysokości, a prowadzą na nią 453 stopnie. Z platformy na szczycie mogliśmy podziwiać panoramę miasta i portu, do którego wpływa co roku około 13 000 statków z całego świata. W bezpośrednim sąsiedztwie wieży widać było domy, wybudowane dla wdów po członkach cechu kupców bławatnych, historyczny zabytek architektoniczny i sentymentalna cząstka starego Hamburga.
Miejscem szczególnym w Hamburgu jest portowa Dzielnica Spichlerzy, gdzie królują stuletnie czerwone, nawet siedmiokondygnacyjne budynki z gotyckimi wieżyczkami i ciekawymi fasadami. Składy wciąż stanowią jeden z największych magazynów kawy, kakao, dywanów i innych cennych materiałów. Jest to główna atrakcja wycieczki po porcie, jaką odbyliśmy po zejściu z wieży kościelnej. Szkoda tylko, że informacje na statku przekazywane były wyłącznie w języku niemieckim.
Mieliśmy również okazję zerknąć na statek „Cap San Diego”, największy – nadal sprawny – frachtowiec świata pełniący funkcję muzeum.
Zmęczeni podróżą i kilkugodzinnym zwiedzaniem miasta udaliśmy się tunelem pod Łabą do miejsca naszego noclegu i posiłków, całkiem przyzwoitego hotelu znajdującego się 25km od Hamburga.
Drugi dzień naszego pobytu w Hamburgu przeznaczyliśmy, zresztą zgodnie z programem, na Międzynarodową Wystawę Ogrodniczą, na leżącej na Łabie wyspie Wilhelmsburg. Taka orgia barw i zapachów pod nazwą "W 80 ogrodów dookoła świata" będzie trwała w Hamburgu tylko do października br, więc trzeba było się śpieszyć. Na terenie około 100ha usadowiły się ogrody tematyczne poświęcone kulturom i religiom, tak rozmaitym jak świat kwiatów. Część wystawy zajmuje się także ochroną środowiska. Pięć tysięcy metrów kwadratowych wystawy poświęconych jest pięciu religiom: chrześcijaństwu, judaizmowi, islamowi, buddyzmowi i hinduizmowi. Poza tym intergalaktyczny ogród zachęca do niekonwencjonalnego myślenia, co jest też przesłaniem wystawy. Kto nie lubi się wspinać i za dużo chodzić, a chce obejrzeć wystawę z góry, może przejechać się kolejką „Monorail“, która zatrzymuje się na stacjach na północy, południu i zachodzie wystawy, a trasa wynosi 3,5 kilometra. Nasza grupa połączyła podróż kolejką ze zwiedzaniem pieszym, a przede wszystkim robieniem zdjęć. Około godz. 15.00 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Pierwsze dwie godziny ciągnęły się dość długo z uwagi na spore "korki" na drodze. Później podróż była przyjemna, chociaż monotonna, jak to na autostradzie. Około godz. 23.00 byliśmy w Gorzowie. Dwa bardzo intensywne dni pozostaną nam w pamięci na długo, zwłaszcza piękne ogrody, z których być może pomysły wykorzystamy na swoim "podwórku".
Wiesława Nićka